Przeczytałem gdzieś wypowiedź któregoś z kluczowych światowych biznesmenów o tym, kogo stara się zatrudniać w swojej organizacji. Otóż stwierdził on, że nie szuka zdolnych prawników czy ekonomistów po Harvardzie, ponieważ ludzie tacy dostępni są na rynku w stosownych ilościach. On szuka liderów, osób potrafiących podejmować decyzje, kierować zespołami i co najważniejsze – osób, które potrafią przekonać podwładnych do podążania w zdefiniowanym kierunku.
Takie osoby – powiedział ów biznesmen – to rzadkość. A organizacja, która potrafi ich znaleźć, zatrudnić i stosownie wykorzystać, zdobywa największe przewagi konkurencyjne.
Oczywiście stosowne talenty i umiejętności są różne w zależności od skali biznesu. Kim innym będzie CEO w ogromnej międzynarodowej korporacji, a kim innym zarządzający biznesem o obrocie 50 czy 100 milionów.
Lecz niezależnie od skali pewne cechy przywódcze powinny być niezmienne i to one powinny decydować o tym czy powierzymy jako właściciel stery biznesu tej osobie.
Aktualnie jako główne kryteria w ocenie menadżerów wysokiego szczebla stosuje się najczęściej doświadczenie, zarówno branżowe jak i w zarządzaniu pracownikami, znajomość zagadnień prawnych np. spółek prawa handlowego, umiejętność finansowej oceny firmy, znajomość stosownych produktów czy usług.
Do tych twardych kompetencji dodaje się jeszcze zazwyczaj umiejętność komunikacji (cokolwiek to oznacza), proaktywność i orientację na ludzi (bądź cel).
Oczywiście spełnienie pewnych minimalnych wymogów formalnych jest niezbędne. Jeżeli szukamy kandydata na wysokie stanowisko menadżerskie w sieci handlowej, kandydat powinien mieć doświadczenie z pracy w sieci.
Ale już niekoniecznie w naszym sektorze czy branży. Znajomość produktu, czy inne techniczne umiejętności to rzeczy, które są z reguły specyficzne dla każdej organizacji i każdy nowy menadżer będzie potrzebował czasu, żeby się do tej specyfiki dostosować.
Podobnie drugorzędna jest szczegółowa wiedza prawna czy finansowa. Rzecz jasna menadżer poziomu C powinien znać ogóle zasady funkcjonowania spółki czy posiadać umiejętność czytania rachunku zysków i bilansu. Ale w gruncie rzeczy specjalistami w tych dziedzinach są dyrektorzy finansowi i dyrektorzy zarządu czy doradcy prawni, podlegli naszemu menadżerowi.
Najważniejszą cechą zarządzającego jest decyzyjność, rozumiana jako umiejętność analizy sytuacji, formułowania wniosków, komunikacji i nadzoru. Tylko tyle i aż tyle.
W tych kilku kompetencjach mieści się bowiem zdecydowana większość kryteriów, stosowanych w ocenie kandydata.
Zamiast sprawdzać stosowne doświadczenie, sprawdźmy czy przyszły menadżer potrafi przeprowadzić właściwą analizę sytuacji. W gruncie rzeczy co nam z tego, że nasz kandydat ma 20-letnie doświadczenie, skoro nie potrafi syntetycznie ująć najważniejszych zjawisk mających wpływ na daną sytuację firmy. Miałem przypadki, kiedy osoby nie znające branży, potrafiły wykonać znacznie bardziej wartościową analizę niż wieloletni „zawodowcy”.
Synteza sytuacji to umiejętność filtrowania rzeczy najważniejszych z ogromu dostępnych informacji. Częstym przykładem w procesie rekrutacji menadżera poziomu C jest symulacja warsztatów strategicznych przedsiębiorstwa. A bardzo częstym błędem kandydatów jest próba maksymalizacji danych źródłowych do takich warsztatów.
Cóż z tego jednak, że będziemy posiadali 5 czy 10 często sprzecznych ze sobą opracowań, analiz czy opinii. Nadmiar materiału jest niemożliwy do sensownego przerobienia, dlatego sztuka wyłuskania i skupienia się na rzeczach najistotniejszych to fundamentalna niezbędna cecha zarządzającego.
Umiejętność podjęcia decyzji czy to strategicznej czy to operacyjnej to sztuka dana naprawdę niewielu. Z jednej strony wymaga to odwagi w sformułowaniu kierunku działania, zmierzenia się z konsekwencjami i skutkami, z drugiej – wymaga to odwagi w przyjęciu odpowiedzialności. Nawet jeżeli sama decyzja wypracowywana jest kolektywnie, odpowiedzialność spoczywa na liderze.
Ta z kolei cecha pokazuje dobitnie jaki charakter ma menadżer jako przywódca zespołu. Po pierwsze jego sprawność komunikacji wyznacza sprawność implementacji podjętej decyzji. Po drugie jednak odpowiedzialność oznacza, że nie będzie się winić zespołu za własne błędy.
Wracając do wspomnianego na początku menadżera, miał on właśnie kłopoty z finalnym podjęciem wielu działań. Zrzucał odpowiedzialność decyzyjną na podwładnych, w nadziei, że w przypadku niepowodzenia to oni poniosą główny ciężar porażki.
Takie zachowanie, w krótkim czasie czytelne dla zespołu spowodowało, że autorytet szefa stopniał praktycznie do zera. A to z kolei oznaczało cichą kontestację poleceń przez zespół, budowanie własnych, wewnętrznych polityk, dezorganizacje pracy, demotywację.
Cóż z tego, że nasz menadżer posiadał dar wymowy, stosowne doświadczenie, wiedzę i kompetencje twarde. Nie posiadał tego unikalnego talentu przywódcy, który sprawia, że rzeczy się dzieją, organizacja pracują sprawnie a pracownicy wierzą w sens działania.
Jeżeli szukamy zatem menadżerów poziomu C, nie skupiajmy się na rzeczach drugorzędnych, szukajmy u nich tego specyficznego genius loci, który cechuje dobrych przywódców.