Paradoksalnie grudzień może być bardzo dobrym miesiącem dla tradycyjnej sprzedaży w sieciach handlowych.
Z jednej strony „wygłodniałe” społeczeństwo po miesiącu lockdown’u zapewne masowo ruszy do zakupów galeryjnych.
Z drugiej zaś sprzedaż on-line może zacząć osiągać maksimum swoich możliwości, z uwagi na wykorzystanie wszelkich prostych rezerw zwiększania wydajności.
W ostatnich miesiącach handel internetowy rejestrował duże przyrosty. Infrastruktura logistyczna nie będzie jednak w stanie przetwarzać stale rosnących wolumenów bez istotnych inwestycji. A te wymagają czasu.
Stąd też zapewne wydłuży się średni okres oczekiwania na realizację zamówienia. A to w połączeniu z dodatkowym okresem świątecznego szczytu może ograniczyć możliwości e-commerce.
To z kolei spowoduje, że klienci ponownie docenią sklepy stacjonarne. Nie byłoby to wcale niespodzianką, gdyby okazało się w styczniu, iż grudzień był jedynym miesiącem w 2020, w którym odwiedziny w galeriach, sklepach czy też liczba transakcji były większe niż w grudniu 2019.
To zaś oznacza, że sklepy stacjonarne powinny wykorzystać pozostały do końca miesiąca czas na maksymalne zatowarowanie salonów. Zarówno sal sprzedaży jak i zaplecza. Klienci od pierwszych dni grudnia będzie poszukiwali miejsc, gdzie wybór oferty będzie najszerszy.
Grudzień to miesiąc w którym tradycyjnie sprzedaje się prawie wszystko oraz okres, w którym sieci istotnie nadrabiają swoje wyniki finansowe.
Wydaje się jednak, że w tym szczególnym roku wyniki finansowe nie są priorytetem. Najważniejsza jest gotówka.
Stąd też nie warto szczególnie pochylać się nad realizowaną marżą, oczywiście o ile nie jest ujemna.
Istotne jest, aby sprzedać maksymalnie dużo z niezrealizowanej kolekcji jesienno-zimowej, a także o ile możliwe, wyprzedać, ile się da z asortymentu pozostałego po całym bieżącym roku.
Kumulacja gotówki będzie kluczowa w obliczu bardzo trudnego I kwartału 2021.
Niestety warto założyć, że pandemia wcale nie wygaśnie w tym roku, a wręcz przeciwnie wzmocni swoje żniwo w roku przyszłym.
Aktualny, płaski poziom dziennych infekcji wynika niestety z niskiej ilości testów – poziom blisko 50% wyników pozytywnych oznacza, że setki tysięcy bezobjawowych nosicieli wirusa pozostają poza systemem.
Jeżeli dołożymy do tego intensywne kontakty społeczne w grudniu, wynikające z tradycji świątecznej, wydaje się wysoce prawdopodobne, że poziom zachorowań w drugiej połowie stycznia jeszcze się zwiększy.
To zaś może oznaczać ponowny lockdown. A wtedy bez zapasów gotówki ciężko będzie przeżyć nawet największym graczom.
Bardzo trudne będzie zaplanowanie właściwego asortymentu oraz wolumenów na sezon wiosenno-letni.
Oparcie prognoz ruchu klientów na historii lat ubiegłych jest bowiem obarczone ogromnym ryzykiem. Czynnik pandemii jest niemożliwy do oszacowania.
Główny efekt planowania powinien być skupiony na maksymalnym zwiększaniu efektywności kategorii, maksymalizacji średniej ceny produktu i koszyka oraz marży.
Coraz bardziej istotny będzie ponowny zwrot w kierunku koncepcji fast purchase, czyli możliwości dokonywania szybkich zakupów ad hoc w zależności od sytuacji, w przeciwieństwie do wolumenowych zakupów zagranicznych z dłuższym czasem realizacji, maksymalizujących marżę.
Elastyczność operacyjna to prawdopodobnie główne hasło, które będzie przyświecało sieciom w pierwszych miesiącach nadchodzącego roku.
To wszystko jednak wymaga przygotowań, zmian strategicznych, budowy kompetencji, przygotowania organizacji i sensownego wdrożenia.
Łatwo już było. To co nadchodzi będzie jedynie trudniejsze.