Dokładnie w ostatnim dniu lipca, w mediach ukazał się wywiad z zarządzającym jedną z dużych sieci typu non-food.
[…] Rozwijamy się. Od kilku lat sukcesywnie, zwiększamy liczbę naszych sklepów w Polsce i nic nie wskazuje na to, aby to podejście miało się zmienić. Prawdopodobnie, gdyby nie pandemia, moglibyśmy dziś rozmawiać o wzroście na innym poziomie niż 24 proc. […]
Wspomniane 24 procent wzrostu sieć osiągnęła w ubiegłym roku i w roku 2020 miała apetyty na więcej. To oczywiste.
Ale taki wzrost dla tej sieci oznaczał otwarcie kilkudziesięciu sklepów. Przypomnę, że rozmowa miała miejsce w ostatnim dniu lipca, czyli w połowie roku.
Wyniki sprzedażowe i finansowe półrocza były już znane z dużą dokładnością, a prognoza drugiej połowy winna być przygotowana.
Wywiad mnie zastanowił. Sugerował bowiem, że sytuacja finansowa sieci jest niezła i pomimo lockdown’u pozwala na kontynuowanie pierwotnie planowanej ekspansji.
Stało to w sprzeczności z moją oceną zarówno rynku jak i tej sieci.
Uznałem jednak, że widocznie obraz mój był zbyt pesymistyczny, lub sieć posiada dodatkowe środki/rezerwy finansowe, pozwalające na kontynuowanie inwestycji.
Tym bardziej, że jak dalej stwierdził rozmówca: Chcemy powiększać naszą sieć, a co więcej wiemy, że sami klienci także na to liczą […] dzięki zaangażowaniu zespołu […] pierwsze „pocovidowe” otwarcia nowych sklepów […] miały miejsce już w kilka dni po zniesieniu obostrzeń. To tylko potwierdza, że jesteśmy przygotowani, by zrealizować nasze plany.
Od tej wypowiedzi minął miesiąc. W niedawno opublikowanym, nowym wywiadzie tego samego menadżera czytamy:
[…] Imponujący wynik […] nowych otwarć z zeszłego roku miał być dobrym prognostykiem i zwiastować intensyfikację naszych działań w tym zakresie. Ta niełatwa sytuacja zmusiła nas jednak do zawieszenia tych planów i maksymalnego skupienia uwagi na dotychczas otwartych sklepach.
A zatem, chociaż miesiąc wcześniej „nic nie wskazywało” na to, aby planowana ekspansja została skorygowana, nieoczekiwanie „niełatwa sytuacja” diametralnie zmieniła obraz rzeczywistości, który niestety okazał się bliższy moim ocenom.
Koloryzujące, pisane na zamówienie wywiady PRowe nie są niczym nowym, spotykamy je na każdym kroku i pewnie traktujemy obojętnie.
Ale zastanawiając się nieco głębiej nad ich sensem – łatwo można zauważyć, że takie zestawienie przynosi skutek dokładnie odwrotny do zamierzonego – pozytywnego kreowania marki (i jej przywódcy).
Wnioski, które płyną z tego zestawienia są jasne: albo zarządzający miesiąc temu opowiadał bajki, nie potrafiąc przewidzieć rozwoju sytuacji, albo nie znał rzeczywistości sieci.
W obu przypadkach nie wystawia to menadżerom najlepszego świadectwa.
Nie jest moim celem szczególne piętnowanie tej właśnie sieci. Podobnych sytuacji na przestrzeni ostatnich miesięcy zaobserwowałem kilka i nie są dla mnie jasne motywy szefów firm, którzy publikują podobnie sprzeczne przekazy.
Sytuacja handlu jest trudna i będzie wymagała wielu działań i poświęceń w dłuższym okresie. Historycznie dobre wyniki nie powrócą szybko, niezależnie od ilości zaklęć przelanych na papier.
Być może opisywana sieć zrozumiała już tę prawdę, albowiem w tym samym wywiadzie znalazło się również nieco gorzkie stwierdzenie:
[…] Pandemia koronawirusa wystawiła na próbę niejedną firmę i niejednego managera. Jednak choć nadeszła niespodziewanie, w gruncie rzeczy obnażała to, co dany brand wypracował przez lata – jaką strategię przyjął, jaką ma pozycję na rynku, wreszcie jakim jest pracodawcą.