Model biznesowy pojedynczego sklepu jest dość prosty. Po stronie kosztów główną pozycją jest czynsz najmu oraz wynagrodzenia, które stanowią razem około 85% kosztów.
Pozostałe 15% to przede wszystkim koszty mediów, techniczne koszty bieżącego utrzymania, najróżniejsze koszty administracyjne i organizacyjne.
Przychody zaś to oczywiście iloczyn liczby transakcji (paragonów) i wartości koszyka zakupów.
Zbudujmy zatem przykładowy model sklepu w centrum handlowym o powierzchni 200 m2.
Załóżmy, że stawka czynszu wynosi 15 euro za m2, z uwzględnieniem wszystkich opłat (marketingowe, wspólne) na rzecz centrum, co daje ponad 68 pln za m2.
Warto przy okazji zauważyć, że wiele umów najmu zawiera stawki denominowane w euro, co tylko w przypadku okresu styczeń-maj 2020, dało dodatkowe 7,5% wzrostu kosztów, spowodowane wzrostem kursu.
W sklepie o powierzchni 200 m2 na zmianie powinno znajdować się co najmniej 2 pracowników.
Żeby zamknąć grafik sklepu, który pracuje ok 70 godzin w tygodniu, potrzebujemy 4-5 osób. Przyjmijmy 4,5 etatu ze średnim wynagrodzeniem brutto 2850 pln (stawka minimalna w 2020 wynosi 2600). Pamiętajmy o ok 25% narzucie ubezpieczeń i świadczeń socjalnych.
Załóżmy, że w sklepie realizujemy dziennie ok 80 transakcji o średniej wartości koszyka 50 pln, a nasza marża wynosi 50%.
Nasz miesięczny (uproszczony) model wygląda zatem następująco:
Zanim jednak wpadniemy w euforię na widok prawie 20% rentowności, nie zapominajmy, że do kosztów bezpośrednich, zawartych w tabelce, dochodzą jeszcze koszty dodatkowe związane głównie z utrzymaniem centrali sieci, zakupów, marketingu, etc, oraz bardzo istotnego kosztu logistyki.
Nie wspominając już nawet o kosztach finansowych związanych z kosztem zaangażowanego kapitału (towar).
Przyjmijmy, że koszty pośrednie stanowią kolejne 10-12% sprzedaży, zatem finalnie nasz sklep zrealizuje zysk na poziomie 7-9%.
Jeżeli taki model realizowaliśmy z powodzeniem przed okresem pandemii, co zatem mogło się zmienić po ponownym otwarciu galerii?
Otóż zmieniły się dwie rzeczy po stronie przychodów: spadła ilość transakcji oraz marża, co jest konsekwencją przecen.
Przyjmijmy, że ilość transakcji spadła o 40%, wartość koszyka o 20%, zaś marża o 10 punktów procentowych.
Zmieniony model wygląda następująco:
Jak widać, nasz wspaniały sklep stał się gwałtownie nierentowny już na poziomie kosztów bezpośrednich. Dodanie kolejnych 15% narzutów centrali spowoduje pogłębienie straty.
Zauważmy, że nawet 25% obniżenie kosztów czynszu – praktycznie jedyny realny kierunek redukcji kosztów – spowoduje, że sklep osiągnie próg bezpośredniej rentowności. Do sytuacji modelu pierwszego droga jeszcze daleka.
A przed nami prawdopodobnie jeszcze większe obniżki cen, niższa marża, stagnacja transakcji i rosnące koszty.
Pytanie tytułowe staje się bardziej szekspirowskie niż w oryginale.