Co może udowodnić nowy gracz na polskim rynku handlu odzieżą?

Sam koncept irlandzkiej sieci będzie czymś nowym w Polsce, ponieważ jak dotąd nie mieliśmy u nas tak dużego monobrandowego formatu (warszawski sklep będzie miał powierzchnię ok 3600 m2).

Największe odzieżowe sklepy w naszych warunkach to salony pod szyldem VanGraaf i Peek & Clopenburg, jednakże są to sklepy udostępniające powierzchnię handlową towarom wielu zewnętrznych marek.

Pomysł Primarka oparty jest na dostarczeniu klientom bardzo szerokiego wyboru, przy zachowaniu stosunkowo niskich cen. Nie są to może ceny z poziomu dyskontów, ale niższe od średnio spotykanych w sklepach modowych.

Zatem głównym źródłem sukcesu musi być w tym koncepcie odpowiednio duża liczba klientów, ponieważ koszty utrzymania tak wielkiej powierzchni są niebagatelne.

Jednocześnie oferowane towary muszą być dobrze dobrane funkcjonalnie, tak aby wyróżniały się z innych kolekcji modowego mainstreamu.

Jest to najbardziej trudna sztuka. To co z sukcesem sprzedaje się na innych rynkach europejskich wcale nie musi być równie dobrze akceptowane w Polsce, raz z uwagi na specyfiki krajowe, dwa, że polski rynek jest już nieźle nasycony i trudny dla debiutantów.

Mimo, że teoretycznie segment własnych marek o niskim pozycjonowaniu cenowym nie jest w naszym kraju bogato reprezentowany, to handel w nim jest niełatwy, a nawet problematyczny, co dobitnie pokazuje przykład Takko.

Jak będzie z Primarkiem – czas pokaże, oczywiście trudno będzie wyrokować o sukcesie czy porażce na przykładzie tylko jednego sklepu.

Natomiast te czynniki, które zadecydują o powodzeniu lub porażce nowego konceptu są uniwersalne dla reszty graczy rynku odzieżowego.

W szczególności muszą oni określić swoją strategię w warunkach zmniejszonej liczby klientów.

Teoretycznie jest to proste. Jeżeli mam mniej kupujących to, aby zrównoważyć sprzedaż muszę podnieść wartość koszyka.

W praktyce jednak realizacja tego jest trudna i skomplikowana. W szczególności bowiem wymusza bardzo precyzyjne zarządzanie kategoriami produktów.

A to z kolei wymaga trzech rzeczy: doskonałej analizy wewnętrznej tego co powinniśmy kupić, szerokiego dostępu do bazy dostawców oraz pieniędzy.

Przy okazji warto również zauważyć, iż te czynniki dotyczą również kanału on-line. Istnieje powszechne przekonanie, że to właśnie e-commerce stał się głównym beneficjentem lockdownu.

Jest to jednak tylko część prawdy. W istocie nastąpił bardzo istotny przepływ klientów pomiędzy kanałami tradycyjnym a nowoczesnym, co w pierwszej kolejności przełożyło się na wzrost odwiedzin w sklepach internetowych.

Natomiast drugi istotny czynnik, czyli same zakupy to już również kwestia rodzaju i dostępności towaru oraz ceny. Jeżeli nasz towar nie sprzedaje się w sklepach stacjonarnych, trudno liczyć, że będzie hitem w sklepie on-line.

Primark wchodzi na rynek trudny, w sytuacji niełatwej. Poniekąd jego debiut w Polsce będzie testem na to, czy w nowej, powirusowej rzeczywistości wciąż można odnosić sukcesy w sklepach tradycyjnych.

Leave a Comment

Shopping Cart