Szpital, czyli coś z niczego
Budowa szpitali tymczasowych to nic innego jak projekt inwestycyjny zwiększania mocy produkcyjnych.
Do realizacji takiego projektu (poza jak zawsze pieniędzmi) potrzebna jest infrastruktura stała (teren, budynki), maszyny i narzędzia, systemy zarządzania oraz zasoby ludzkie.
Dostępność w czasie poszczególnych z tych czynników zależy od złożoności projektu, branży czy rynku działalności.
W przypadku szpitali polowych trzy pierwsze czynniki nie wydają się być istotnym problemem projektowym. Infrastruktura jest już gotowa i może być szybko dostosowana do bardziej specyficznych potrzeb. Narzędzia i sprzęt medyczny są w dużej mierze standardowe, a w każdym razie dostępne o wiele łatwiej na rynku, niż np. wyspecjalizowane maszyny produkcyjne, które muszą być dopiero zaprojektowane i wytworzone.
Czynnikiem krytycznym natomiast są zasoby ludzkie, które w przypadku takiego projektu muszą być specyficznie wyspecjalizowane.
Uważa się, że zwiększenie mocy produkcyjnych do ok 20% można wykonać za pomocą rezerw wewnętrznych przedsiębiorstwa – zwiększeniem wydajności, podkręceniem taktu maszyn, zmianie systemu pracy, itp.
W przypadku szpitala możliwości takie są zapewne jeszcze mniejsze, a co gorsza dostępności wyspecjalizowanych lekarzy nie można zwiększyć w krótkim, a nawet w średnim okresie.
Najciekawszym jest jednak pytanie o cel projektowy budowy nowych szpitali. Celem tym wcale nie jest zwiększenie dostępności miejsc, czyli lóżek, co zdają się sugerować rządzący.
Zwiększenie bazy to cel pośredni, natomiast cel główny to przede wszystkim zachowanie zdefiniowanej jakości usług medycznych.
W szczególności, że jeżeli w skali kraju przyjęte wskaźniki np. poziomu ozdrowień czy zgonów wynoszą x, to te same wskaźniki nie mogą być niższe dla nowych szpitali, a także nie mogą się obniżyć dla starej bazy.
Gdyby bowiem tak się stało mielibyśmy typowy przykład kiedy nowy projekt pochlania zasoby innych projektów lub eksploruje przedsiębiorstwo w taki sposób, że w efekcie jego wyniki ulegają pogorszeniu.
Zdalnie dla zdolnych.
Projekt masowego zdalnego nauczania należy do grupy wysoce zaawansowanych technologicznie projektów typu „breakthrough”, czyli wprowadzających zasadniczo nową jakość w danym procesie czy organizacji.
W odróżnieniu od projektu budowy szpitali, wyzwaniem są tu wszystkie czynniki inwestycyjne.
Nie mamy bowiem gotowej infrastruktury sieciowej, dostępnej powszechnie w każdym miejscu w kraju. Nie mamy stosownych narzędzi informatycznych, sprzętu i oprogramowania dedykowanego do nauki zdalnej. Nie mamy przystosowanych programów nauczania, procedur oceny, metod interakcji i wymiany informacji.
Wreszcie sama kadra wymaga stosownego przeszkolenia, często zarówno w podstawowej obsłudze sprzętu informatycznego jak i w metodyce nauczania on-line.
Projekt ten jest zatem głębokim projektem systemowym, który z natury rzeczy nie może być wdrożony w krótkim czy nawet średnim czasie.
Z tego punktu widzenia widać odwrotność celów tego projektu w stosunku do projektu szpitalnego. Tam musi chodzić o jakość, tutaj o jakości nie może być mowy. Celem tego projektu nie jest zatem nawet utrzymanie poziomu nauczania, ale po prostu wyprowadzenie uczniów ze szkół.
W tym sensie projekt zdalnego nauczania jest projektem pozornym, w istocie nie realizowanym. Fakt, że samo nauczanie się odbywa jest czymś zupełnie innym, jest to działalność nakazana, a nie będąca efektem zrealizowanego projektu zmieniającego system.
Weźmy się i zróbcie.
Nowym projektem jest Korpus Pomocy Seniorom, przedsięwzięcie, które jest specyficzną odmianą projektu nadrzędnego (masterprojektu) z bardzo specyficznym finansowaniem.
Koncept polega na udostępnieniu telefonu kontaktowego na potrzeby seniorów zgłaszających określone potrzeby. Operator następnie skontaktuje się z lokalnym dla seniora punktem opieki, który to z kolei nawiąże kontakt z owym seniorem i uzgodni zakres świadczenia.
Pomijając już karkołomną konstrukcję projektu, należy zauważyć, iż ostatecznym celem przedsięwzięcia jest danie seniorom możliwości otrzymania konkretnej pomocy.
Jednakże to zależy już od szeregu czynników lokalnych: dostępności personelu, środków technicznych, transportu, etc, co w zasadzie nie jest elementem projektu.
Mamy zatem sytuację, że w miarę dostępności zasobów, pomoc zostanie udzielona. Brakuje tu zatem elementarnego składnika projektu jakim jest planowanie oraz określenie założeń w jakiej skali projekt może być prowadzony.
Analiza kluczowych projektów doby pandemii będzie z pewnością ciekawym tematem szkoleń z zarządzania projektami. Czas pokaże czy wspomniane przykłady będziemy omawiać jako success story, czy jako studia upadku.