Jedną z podstawowych zasad handlu jest pozyskanie klienta poprzez wyróżniki oferty.
Najbardziej podstawowym wyróżnikiem jest oczywiście cena. W związku z tym, wszystkie marki, pozycjonujące się jako low-price, podkreślają, że są najtańsze, codziennie mają niskie ceny, cena u nich czyni cuda lub jest właśnie włączana.
Jeden z hipermarketów chwalił się, że posiada „wielki wybór i niskie ceny”, inny, że „zbija ceny zawodowo”
Wyróżnik cenowy jest atrakcyjny. Jest najbardziej komunikacyjnie przystępny i co by nie mówić, oferuje konkretną korzyść. Jest jednak stosowany powszechnie, a zatem jego znaczenie jako wyróżnika słabnie.
Osobnym problemem jest też wiarygodność takiego przekazu. Czasami owe „niskie ceny” rażąco odbiegają od powszechnie akceptowalnych poziomów i wtedy pojawia się hasło o „cenach przystępnych”, ale za to „najlepszej jakości”.
Cena przystępna to oczywiście kategoria trudno definiowalna, ale z pewnością nie najtańsza, natomiast „najlepsza jakość” jest już pojęciem tak subiektywnym, że w ogóle nie wiadomo co oznacza.
Wbrew mniemaniom niektórych sieci, konsumenci dość szybko weryfikują podobne slogany, zwłaszcza jeżeli dotyczą produktów prosto porównywalnych, np. podstawowych produktów żywnościowych.
Często też sieci zapominają, że pozycjonowanie cenowe to nie tylko sam slogan reklamowy i (ewentualne) promocje. To przede wszystkim całościowy i spójny wizerunek, który buduje się zazwyczaj latami.
Najniższa cena wydaje się kategorią nie do pobicia, jednakże w pogoni za oferowaniem klientom dodatkowych, unikalnych korzyści, sieci obiecują wiele rzeczy gratis.
Ostatnio w wywiadzie prasowym, szef jednej z popularnych galeryjnych sieciówek, stwierdził z dumą, iż oferowana przez nich usługa click and collect jest dla klientów bezpłatna.
Przypomnę, iż usługa ta polega na zamówieniu towaru przez stronę internetową, a następnie odbiór w wybranym sklepie.
Oczywiście wyróżnik ten jest kuriozalny, ponieważ nikomu ze zdrowo myślących sprzedawców nie przyszłoby chyba do głowy obciążać klienta dodatkową opłatą za zakup w sklepie.
Możliwość zwrotu towarów w sklepie – niegdyś rzecz nie do pomyślenia – staje się już powoli kolejnym standardem handlowym.
Ale w pogoni za oferowaniem klientom wszelkich możliwych korzyści, niektóre z sieci dochodzą już nawet do granicy absurdu, informując, iż „za zwrócone towary, zwracamy pieniądze”.
Wątpliwym wizerunkowo jest także stosowanie wyróżników promocyjnych poprzez oferowanie tzw. gratisów o wartości niewspółmiernej do wartości zakupu.
Jedna z sieci dilerskich aut premium oferowała dumnie „pyszną kawę gratis” przy zakupie auta wartości setek tysięcy złotych.
Natomiast w jednej z sieci perfumeryjnej przy zakupie markowego zestawu kosmetyków w cenie około 1 tysiąca złotych dodawano gratis papierową torebkę z logiem znanej marki.
Oczywiście samo dodanie takiej torebki nie jest niczym niezwykłym, niemniej traktowanie tego jako wyjątkowej korzyści, którą klient odniósł z tego zakupu, ociera się już o handlowe kuriozum.
Wpis ten utrzymany jest w nieco żartobliwym tonie, ale w rzeczywistości w której nie ma się pomysłu na handel, nader często sieci sklepów szukają rozwiązania w swoiście pojętym marketingu, który zamiast pomóc, ośmiesza a potem odstręcza od zakupów.