Spotkanie antysprzedażowe czyli jak bez pandemii położyć każdy handel

Ktoś kiedyś powiedział, że głównym celem biznesowym korporacji jest istnienie samej korporacji.

Przeżyłem to osobiście zarówno jako pracownik wielu szczebli międzynarodowego koncernu, doświadczyłem także jako konsultant w sieciach handlowych.

W praktyce trwanie korporacji oznacza, że pracownicy z autentycznym zaangażowaniem wykonują przeróżne i rozliczne obowiązki, które to, jednakże w mizernym stopniu przekładają się na sumaryczną wartość tworzącą korzyści biznesowe.

Spotkania sprzedażowe są bardzo często narzędziem komunikacji i przeglądu, stosowanym w wielu sieciach handlowych. Mają one – a w zasadzie powinny mieć – charakter ścisłej, numerycznej analizy, skorelowanej z celami głównymi sieci, platformy decydowania o działaniach taktycznych a także okazji do budowy bazy wiedzy na temat efektywności określonych akcji.

Rzeczywistość tymczasem wygląda zgoła inaczej.

Na wspomnianym spotkaniu pracownicy kolejno raportowali, a właściwie opowiadali o przeprowadzonych i zamierzonych akcjach. Przykładowo jeden z pracowników informował o przeprowadzonej akcji promocyjnej w kategorii X, polegającej na redukcji kosztów wysyłki. Inny o wyprzedaży końcówek, o wzroście polubień na fun-page’u sieci, jeszcze inny o przygotowaniach akcji influencerskiej na YT, czy o innych przedsięwzięciach marketingowych w sieci.

Dyrektorzy pionów prowadzący spotkanie, uważnie słuchali wypowiedzi każdego z pracowników, komentowali, czasem krytykowali, wyrażali zarówno podziw jak i dezaprobatę.

Zastanawiałem się jaki właściwie jest cel takich spotkań. Czy chodzi o to, żeby każdy z pracowników miał swoje 5 minut na szerszym forum, podczas gdy pozostali w czasie jego wypowiedzi zajmowali się stukaniem w klawiatury laptopów?

Być może celem było poinformowanie przełożonych co się właściwie dzieje w podległych działach? Być może miała to być jakaś forma kontroli nad pracownikami? A może jakaś skomplikowany sposób komunikacji i integracji między-działowej?

Myślę, że nawet żaden z dyrektorów nie byłby w stanie jasno odpowiedzieć na te pytania. Utrzymywanie bowiem takiej formuły przeglądu świadczy niezbicie albo o niewielkim zaangażowaniu kadry zarządzającej, albo o ich niewystarczających kompetencjach do zasiadania na fotelach starszych menadżerów.

Spotkania, które mają rozliczyć efekty minionych akcji oraz definiować czy akceptować nowe, nie mogą mieć charakteru spotkania miłośników literatury faktu i fikcji.

W szczególności informacja pracownika o prowadzeniu czy rozpoczęciu akcji na kanale YT nie ma żadnego znaczenia.

Znaczenie miałaby informacja, mówiąca po pierwsze czy dana akcja przebiega zgodnie z harmonogramem oraz czy przyniosła/przynosi zaplanowane wcześniej wyniki.

Fundamentalną bowiem zasadą omawiania wszelkich przedsięwzięć jest nie to, że ono się toczy czy będzie toczyć, ale to czy toczy się zgodnie z planem i przynosi planowane wyniki.

Bardzo silną jest pokusa „beletryzowania” konkretnych przedsięwzięć oraz domniemanie ich zasadności oraz właściwego przebiegu.

Podczas omawianego spotkania jeden z pracowników z dumą omawiał wzrost liczby polubień na fun-page’u firmy. Otrzymał nawet za to pochwałę od jednego z obecnych dyrektorów i mniej lub bardziej okazywany aplauz współpracowników.

Jednakże w czasie tej wypowiedzi nie padły żadne dane o tym jaki przyrost był planowany. Nie padły także informacje w jaki sposób i w jakim czasie liczba polubień miałaby być zdyskontowana przez wyniki sprzedażowe. Nie dowiedzieliśmy się także jakie były koszty tej akcji oraz jej efektywność.

W drugim bowiem kroku poza planem samej akcji istotne jest jej zakotwiczenie w hierarchii celów wyższego szczebla. Może się bowiem okazać, że widzimy korelację pomiędzy polubieniami a liczbą osób wchodzących na stronę. W takim wypadku wzrost liczby „like’ów” może bezpośrednio wpływać na wzrost klientów, a poprzez konwersję na wzrost sprzedaży.

Niestety znakomita większość szeregowych pracowników obecnych na spotkaniu nie miała pojęcia o aktualnych celach strategicznych firmy nie tylko w dłuższym, ale i krótszych okresach. Obecni nie wiedzieli przykładowo jakie są cele sprzedaży czy wolumenu marży i w jaki sposób ich akcje mają się przyczyniać do realizacji tych celów.

Co gorsza, również dyrektorzy nie byli w stanie klarownie wypowiedzieć się o aktualnej sytuacji sieci, czy o istotnych wskaźnikach wykraczających poza obszar pola na którym działali.

Szef marketingu był wprawdzie świadomy miesięcznego celu sprzedażowego, ale nie był w stanie podać odpowiednich wartości własnego budżetu kosztów, nie mówiąc już o znaczeniu tegoż w strukturze kosztów sieci.

Sytuacja taka świadczy o fatalnej świadomości biznesowej w firmie, jest szalenie nieefektywna, kosztochłonna, oraz często frustrująca dla pracowników, którzy mogą być łatwo zarówno chwaleni jaki i ganieni za tę samą akcję, w zależności kto z przełożonych w jaki sposób rozumie szerszy kontekst działania.

Odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponosi najwyższy poziom menadżerski, który albo nie potrafi właściwie zdefiniować struktury celów, albo nie dba o właściwe funkcjonowanie systemu informacji kierowniczej w firmie.

W przypadku omawianej sieci zaszły dwie główne okoliczności –  niewystarczający poziom kompetencji menadżerów średniego szczebla, oraz egzystująca kultura informacyjna firmy, blokująca przepływ danych z góry w dół.

W efekcie nader często przedsięwzięcia pracowników, podejmowane w słusznej wierze były albo zbyt kosztowne w stosunku do uzysku, nielogiczne i szkodliwe, albo wręcz sprzeczne z aktualną polityką sieci.

Piszący te słowa miał okazję zetknąć się z wieloma systemami zarządzania w sieciach. Jednakże prawie zawsze szersze dopuszczenie pracowników do wiedzy o aktualnej polityce, strategii i kondycji firmy, wyrażonej przynajmniej zagregowanymi wskaźnikami, przynosiło szereg istotnych korzyści.

Oddolne akcje podejmowane w odpowiedzi na odgórnie zdefiniowany problem są bowiem prawie zawsze lepsze niż akcje podejmowane przez wąskie grono top managementu, z definicji nie mającego wglądu w często istotne szczegóły.

Jeżeli pracownicy sieci mają wyobrażenie o szerszym kontekście działania firmy, łatwiej jest wówczas wymagać od nich właściwego pozycjonowania i wymiarowania akcji prowadzonych we własnych obszarach odpowiedzialności.

Wydaje się to być proste i logiczne. Zdumiewające jednak jak często nie stosowane w praktyce.

Leave a Comment

Shopping Cart