Zamknięcie galerii handlowych jest – niestety – aktem rozpaczy rządu, który nie jest w stanie skutecznie zarządzać państwowym systemem wykrywania i izolacji chorych.
Lockdown jest izolacją całkowitą. Prognozowany okres zamknięcia jest mniej więcej równy statystycznemu okresowi choroby, zatem prawdopodobnie w zamyśle rządu ma to zmniejszyć potencjalną liczbę chorych, którzy wyjdą ponownie na zakupy w grudniu.
Jest to jednak tylko izolacja częściowa. Pozostaje mnóstwo miejsc, gdzie zarażeni a nie wychwyceni przez system mogą się kontaktować.
A złych wiadomości niestety jest więcej…
Po 3 kwartale wyniki wszystkich sieci są dużo gorsze niż w 2019.
Najwięksi detaliści ciągle pozostają z zyskiem, ale np. LPP z 585 mln w 2019 uzyskało zaledwie 61 mln zysku w 2020. To blisko 10 razy mniej!
I to pomimo, prawie dwukrotnego wzrostu sprzedaży w kanale on-line. Niestety sprzedaż w kanale nowoczesnym może tylko częściowo zrekompensować utratę sprzedaży tradycyjnej i w obecnych warunkach nie jest w stanie znacząco wpłynąć na wynik finansowy.
Większość sieci publicznych nie opublikowała jeszcze wyników 3 kwartału, ale zapewne sporo z nich będzie miało stratę.
Ostatni kwartał roku, z definicji najlepszy handlowo, w tym roku z pewnością nie osiągnąłby poziomu sprzedaży porównywalnej z 2019, ale kilku spółkom pozwoliłby na osiągnięcie chociażby minimalnego dodatniego wyniku.
Zamknięcie listopadowe w zasadzie niweczy te plany.
Po pierwsze tracimy co najmniej 25% sprzedaży kwartalnej. Dodatkowo większość graczy zapewne zdecyduje się na większe obniżki cen w grudniu, starając się wyprzedać ile się da, oczywiście kosztem marży.
A ponieważ październik również nie był nadzwyczaj dobrym miesiącem, wyniki 4 kwartału mogą być szokujące w porównaniu z historycznymi poziomami lat ubiegłych, determinując oczywiście w znacznym stopniu rezultaty całego 2020.
Ale to nie rachunek zysków i strat będzie spędzał sen z oczu zarządów.
Pierwszorzędnym tematem jest oczywiście stan zapasów i wiążąca się z tym płynność finansowa.
Większość sieci po wiosennej zapaści postawiła na (przynajmniej częściową) odbudowę wyników w sezonie jesienno-zimowym. Oznaczało to zaangażowanie istotnych środków zarówno na zakup stosownej oferty towarowej, jak i działań marketingowych.
W efekcie lockdownu, dla wielu spółek finalna odsprzedaż sezonu nie przekroczy 60%. A to oznacza potężny nawis towarowy blokujący gotówkę na zakup sezonów wiosenno-letnich.
A ochota banków do finansowania obrotu sieci handlowych znacząco się zmniejszyła.
Tymczasem perspektywa średniookresowa wcale nie wygląda optymistycznie. Przyjmując, że będzie się utrzymywał wysoki poziom zachorowań, można się spodziewać nawet kolejnego zamknięcia wczesna wiosną.
Jeżeli nawet sytuacja się poprawi, nie spodziewajmy się gwałtownego wystrzelenia konsumpcji w 1 czy w 2 kwartale 2021. Przeciwnie – ogólny poziom transakcji będzie spadał.
To daje bardzo trudną pozycję wyjściową do budowy strategii towarowych. Z jednej strony sieci będą ograniczały zakupy z uwagi na brak środków i możliwe ryzyko zostania z zapasem.
Z drugiej jednak strony, uboga oferta dodatkowo obniży i tak niskie prognozy sprzedaży.
Niestety hasłem nadchodzących miesięcy dla wielu sieci nie będzie już „utrzymajmy sprzedaż”, a „przetrwajmy”.